Czy wolno jeść mięso w piątek? PRZEZ całe wieki katolicy nie jadali mięsa w piątki. Wymagało tego od nich przykazanie kościelne. Wielu szczerze wierzyło, że jest to przykazanie Boga Wszechmocnego. Aż tu obecnie to przykazanie zostało zmienione. To prawda, że wstrzymywanie się od mięsa w piątki zostało nakazane dopiero jakieś 1100 lat temu. Za papieża Mikołaja I (858-867) wprowadzono zwyczaj poszczenia za pokutę. Czy przestrzeganie tego przepisu kościelnego uważano za konieczne? W pewnej publikacji katolickiej zaopatrzonej w imprimatur (zezwolenie kościelne na drukowanie) czytamy: „Kościół katolicki twierdzi, że katolik popełnia grzech śmiertelny, gdy świadomie i dobrowolnie je mięso w piątek, jeśli nie ma dostatecznie ważnego i uzasadnionego powodu”. Następnie powiedziano tam: „Kościół uczy, że gdy człowiek umiera w nieodpokutowanym grzechu śmiertelnym, to idzie do piekła”. — Rumble i Carty: Radio Replies (1938). Z tego powodu pobożni katolicy pieczołowicie unikali jedzenia mięsa w piątki. Szczerze wierzyli, że za przekroczenie tego przykazania kościelnego poszliby do piekła. Aż tu nagle wiosną roku 1966 papież Paweł VI upoważnił biskupów do zmiany tego zakazu w poszczególnych krajach według ich uznania. Papież postąpił tu zgodnie z zaleceniami zakończonego nieco wcześniej Drugiego Soboru Watykańskiego. Doszło więc do tego, że bezmięsne piątki zostały faktycznie zniesione w jednym kraju po drugim — np. we Francji, Kanadzie, Włoszech, Meksyku, Stanach Zjednoczonych i innych. Skutki Wielu pobożnych katolików było przerażonych tą zmianą. „Tyle lat myślałam, że jedzenie mięsa w piątek jest grzechem” — powiedziała pewna katoliczka w Stanach Zjednoczonych. „Teraz nagle dowiaduję się, że wcale nie jest grzechem. Trudno to pojąć”. Jeżeli jesteś katolikiem, to czy potrafisz zrozumieć, dlaczego kościół nagle za dobre uznał postępowanie, które dotąd uważał za „grzech śmiertelny”? Jeżeli było to grzechem pięć lat temu, to dlaczego dzisiaj nie jest już grzechem? Wielu katolików nie może tego zrozumieć. Gdy pewną kobietę w Kanadzie zapytano, jak się zapatruje na zmiany w jej kościele, odpowiedziała: „Nie wiem, co o tym myśleć. Może pan mi to wyjaśni. Co też oni zrobią z tymi wszystkimi ludźmi, których zesłano do piekła za jedzenie mięsa w piątek?” Niemało katolików zadaje takie pytania. Zmiany w naukach poderwały ich zaufanie do kościoła. Jak byś się czuł, czytelniku, gdyby jakąś praktykę religijną, którą dotąd uważałeś za konieczną do zbawienia, nagle uznano za zbyteczną? Czy nie byłbyś wtedy skłonny powątpiewać o innych naukach swojego kościoła? Jednakże kościół katolicki niezupełnie uchylił zakaz jedzenia mięsa w piątek. W dalszym ciągu katolicy muszą się powstrzymywać od jedzenia mięsa w „Wielki Piątek”. Ponadto w pewnych diecezjach nie wolno im jeść mięsa w piątki w okresie od środy popielcowej do „Wielkiej Niedzieli”. Dlaczego jednak jedzenie mięsa w „Wielki Piątek” jest grzechem, podczas gdy nie jest to grzechem w inne piątki roku? Zastanawiają się nad tym ludzie myślący. Ostatnio wiele ludzi zaczęło dociekać, na czym się opiera ta nauka oraz inne nauki kościoła. Są wielce zaniepokojeni, że nie otrzymują na swoje pytania zadowalających odpowiedzi. Co staje się zrozumiałe Z uwagi na to, że kościół nie potrafi uzasadnić swego punktu widzenia Pismem świętym, staje się zrozumiały jeden ważny fakt: Nauki kościoła katolickiego nie są oparte na Słowie Bożym, wiele jego wierzeń i praktyk opiera się bowiem na wątpliwych tradycjach ludzkich. Oczywiście dotyczy to między innymi zakazu jedzenia mięsa w piątki. Można szukać w Biblii, ile się żywnie podoba, ale nigdzie nie znajdzie się wersetu nakazującego chrześcijanom wstrzymywanie się od jedzenia mięsa w jakikolwiek piątek lub w jakimś innym dniu. Bóg tego nie wymaga. I faktycznie w katolickim przekładzie „Pisma świętego Nowego Testamentu” dokonanym przez ks. S. Kowalskiego czytamy: „W późniejszych wiekach odstąpią, niektórzy od wiary (...) Ci zakażą (...) przyjmować niektóre pokarmy, które Bóg przecież stworzył, aby wierni (...) pożywali je z dziękczynieniem”. — 1 Tym. 4:1-4. Wielu poszukiwaczy prawdy uświadomiło sobie, że kościół katolicki nie trzyma się ściśle Słowa Bożego. Tacy zastanawiają się, czy kościół, który tak postępuje, wart jest ich zaufania i poparcia. Ale są jeszcze inne zmiany, które wywołują zaniepokojenie. [Ilustracja na stronie 7] Co się stanie z tymi, którzy poszli do piekła za jedzenie mięsa w piątek?
Micho 18:48 Szczęść Boże! Mam kilka pytań:1. Usłyszałem ostatnio, że w ramach wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych jest także zabronione jedzenie w piątki rosołu, rozumianego jako wywar wody, w której gotowało się mięso lub kości. Mam dość konkretne pytanie- od kiedy tylko pamiętam, moja mam gotowała i nadal gotuje w piątki zupy typu pomidorowa czy też szczawiowa. Są one gotowane na resztce rozołu, który pozostaje z poprzednich dni. Zawsze nalewając sobie takie zupy na talerz, przecedzam je przez sitko, żeby nie został nawet mały kawałek mięsa. Do tej pory myślałem, że wszytsko jest ok, bo te zupy nawet z nazwy są warzywne, bezmięsne. Myślałem, że nie popełniłem grzechu jedząc je, nawet mi to do głowy nie przyszło. Kiedy usłyszałem tą informację, o zakazie jedzenia rosołu w piątki, naszły mnie wątpliwości, aczkolwiek mimo wszytsko uważam, że nie jest to grzech ciężki, bo jem zupę bez mięsa. Nadal jem takie zupy w piątki (trochę nie mam wyboru, bo to moja mama szykuje nam obiady), ale jednak chciałbym znać opinię Odpowiadającego na ten temat- czy można jeść w piątki zupy typu pomidorowa, gotowane na rosole. Mam też podobną wątpliwość co do zupy jarzynowej, do której moja mama dodaje też skwarki. Kiedy taką zupę jadłem w piątek, po prostu te skwarki wyławiałem i odstawiałem. Czy jedzenie takich zup w piątki to grzech?2. Mam pytanie co do postu ścisłego w Wielki Piątek i Środę Popielcową. Post ścisły, czyli jeden posiłek do syta w ciągu dnia. A czy zamiast jednego sytego posiłku, można np. zastosować post o chlebie i wodzie? W ostatni Wielki Piątek właśnie w ciągu dnia 3-4 razy jadłem po prostu kromkę czy dwie chleba i popijałem szklanką zwykłej wody. Czy taka forma postu ścisłego jest dopuszczalna?Dziękuję i pozdrawiam! 1. Odpowiadający nie widziałby tu złamania przykazania kościelnego. Zupa, wywar to jednak nie mięso. Zwłaszcza że nie masz wyboru.... 2. Post ścisły dopuszcza jeden posyłek do syta i dwa inne, nie do syta. Oczywiście bezmięsne. Więc spokojnie trzy posiłki chleb-woda ten warunek spełniają. A czwarty... Powiedzmy, ze to byłaby część tego jednego, bardziej sytego posiłku :). Naprawdę nie ma się czym martwić. To i tak dość surowy post. Najważniejsze, że masz intencje jego zachowania... J.
Czy jedzenie mięsa w piątek jest grzechem ciężkim? 2007 Istnieje grzech obiektywny i subiektywny. Na forum możemy rozmawiać o grzechu obiektywnym. Czyli czysto teoretycznie, abstrahując od okoliczności. Na ten drugi – subiektywny – jest miejsce właśnie w konfesjonale.linijka 23:45 Mam pytanie o jedzenie mięsa w Czy jak jadę w piątek w gości i tam podają danie mięsne to mogę zjeść?Ja nie lubię zbytnio mięsa więc nie jest to dla mnie problemem nie jeść... ale nie chcę gospodarzom sprawiać przykrości jak się namęczą przygotowując obiad... nie chcę też by mieli dwa razy tyle pracy, jak im o tym wcześniej powiem i "wymuszę" danie bezmięsne... (z mięsem i tak zrobią, bo w rodzinie mają osobę chorą i jeść mięso musi, robiliby więc więcej wersji dania lub głupio się czuli, że nie jem). 2. No właśnie, czy dobrze myślę, że osoba chora może jeść mięso w piątek? 3. A jeśli jest się zdrowym ale się czuje słabo danego dnia a ma się wiele do zrobienia to zjedzenie mięsa nie dla smaku, ale dla wzmocnienia jest grzechem? 4. Czy grzechem jest zjedzenie mięsa gdy w pracy na stołówce w piątek nie ma postnego dania a jest się bardzo głodnym, bo się zapomniało swojego jedzenia a nie ma gdzie wyjść i coś kupić?5. Czy jeśli się kupi lub dostanie z jakiejś uroczystości dużo mięsa i się zepsuje gdy się nie zje to można jeść w piątek? 6. Umówiłam się z kimś w piątek na festiwal kulinarny. Czekałam na niego, uwielbiam próbować wymyślnych potraw. Ta osoba strasznie się ucieszyła, że ze mną idzie, bo jej znajomi to wegetarianie, a tak jak ja uwielbia ten festiwal (są na nim dania mięsne). Na dzień przed spotkaniem, przypomniałam sobie, że w piątek jest post. Nie miałam serca odwołać w ostatniej chwili wyjścia. Gdybym wcześniej pamiętała nie umawiałabym się (chociaż dań z festiwalu pewnie bym nigdy nie miała już okazji spróbować). Nie dlatego, że chciałam koniecznie zjeść mięso poszłam na spotkanie i degustacje, ale by nie zawieść tej osoby, gdy już się zgodziłam z nią iść i sprawiło jej to radość. Czy mam grzech ciężki? W końcu świadomie zjadłam w piątek mięso... 1. Jednorazowe zjedzenie mięsa w piątek nie jest grzechem ciężkim nawet gdy chodzi o ludzką słabość. Tym bardziej nie jest wielkim problemem, gdy ktoś zje co przygotowane, bo nie chce robić przykrości gospodarzom. Zawsze można już potem, przy innej okazji wspomnieć o swoim pragnieniu zachowywania piątkowej wstrzemięźliwości... 2. W prawie kościelnym nie spotkałem się z zezwoleniem na jedzenie w piątek mięsa ludziom chorym. Tu trzeba się kierować rozsądkiem. Jeśli mięso jest choremu potrzebne do powrotu do zdrowia, to oczywiście trudno wymagać, by pościł. Ma wracać do zdrowia. Ale jeśli np. ma wieńcówkę, to taki post mu się nawet przyda... 3. Wstrzemięźliwość od mięsa i post są właśnie po to, żeby się poczuć głodnym. Z wszystkimi tego konsekwencjami. Nie wydaje mi się, by zjedzenie mięsa dawało natychmiast więcej siły. Już szybciej działa tak cukier... 4. W takim wypadku nie byłoby grzechu... 5. Nie wiem... Wydaje mi się, że w dobie istnienia lodówek jeden dzień to nie jest problem. 6. Zobacz punkt 1. J.
Bierzmowanie jest sakramentem obecnym w katolickiej, prawosławnej i niektórych innych chrześcijańskich tradycjach religijnych. Jest to ważne wydarzenie w życiu katolickiego młodzieńca lub młodej dziewczyny, które potwierdza i umacnia ich wiarę oraz przygotowuje ich do pełnego uczestnictwa w życiu Kościoła.Strona 1 z 1 [ Posty: 14 ] Autor Wiadomość Dołączył(a): Wt lut 21, 2012 17:43Posty: 3 Post w piątek Jestem osobą wierzącą. Moja sytuacja finansowa jest dosyć trudna. Obecnie jestem w ostatniej klasie liceum, moze podczas studiów podejmę jakąś pracę żeby odciążyć trochę mamę z którą problem polega na tym że mama ma możliwość przynoszenia mi obiadów z pracy gdyż zawsze robione jest z małym nadmiarem i zazwyczaj coś zostaje. To bardzo duze ułatwienie gdyż oszczędzamy na tym. Tyle że moja mama wraca późno do domu i obiad zostaje na następny dzień czyli np. to co było w czwartek odgrzewam sobie w piątek a jak wiadomo - w czwartek zazwyczaj jest mięso. I tu moje pytanie czy w piątek w takim wypadku mogę zjeść mięso czy lepiej zjeść tylko ziemniaki ale z drugiej strony- mięso później się zmarnuje. Co jest gorsze marnowanie jedzenia czy nie zachowanie postu w piątek? Wt lut 21, 2012 17:54 Andy72 Dołączył(a): N sie 07, 2011 18:17Posty: 8435 Re: Post w piątek Może w czwartek nie robić mięsnego, najwyżej zjeść jakieś wędliny tyle aby starczyło na jeden dzień _________________Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z Krzyża Pana naszego Jezusa 6:14 Wt lut 21, 2012 18:02 Anonim (konto usunięte) Re: Post w piątek Post w piątek jest tradycją, ale przez KK od jakiegoś czasu uznany za nieobowiązkowy. Jedząc w piątki nie popełnia się grzechu. Wystarczy zastosować inną formę która oznacza zakaz spożywania mięsa, obowiązuje wszystkich, którzy ukończyli 14 rok życia. Post obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek wszystkich między 18 a 60 rokiem samej tylko wstrzemięźliwości od potraw mięsnych zakazuje spożywania mięsa i wywarów z mięsa, nie zabrania jednak ani jaj, ani nabiału, ani żadnych przypraw, nawet tłuszczu od spożywania mięsa to nie wymysł Kościoła. Człowiek dla oczyszczenia swego ciała powinien co najmniej raz w tygodniu zrezygnować z mięsa i w jego miejsce spożyć np. więcej warzyw czy ryby. Bogata w potrawy postne polska kuchnia pomaga nam w zastąpieniu potraw mięsnych np. wspaniałymi pierogami czy smacznymi ... y&jezyk=PLJeżeli w piątek je się mięso to zaleca się stosowanie innej formy są szczegóły: ... Wt lut 21, 2012 18:49 szumi Moderator Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22Posty: 5619 Re: Post w piątek W Polsce nadal jest obowiązek zachowywać wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Nie ma opcji zamiany. _________________Η αληθεια ελευθερωσει υμας... Veritas liberabit vos... Prawda was wyzwoli... (J 8, 32b) Wt lut 21, 2012 19:26 Anonim (konto usunięte) Re: Post w piątek Mieso od czwartku wytrzyma do soboty. Do czwartkowych ziemniaków możesz dorzucić jajka lub śledzia. Nic się nie zmarnuje. Dyspensa obowiązuje w zakładach żywienia zbiorowego jak nie ma zamienników, np byłbyś w wojsku. Wt lut 21, 2012 19:40 Anonim (konto usunięte) Re: Post w piątek Obrobione termicznie mięso spokojnie do soboty rana do śniadania w lodówce wytrzyma, a nawet do obiadu. A w piątek w zamian zrób sobie jajo sadzone .Wydumany problem. Wt lut 21, 2012 19:44 Alus Dołączył(a): Śr cze 02, 2004 17:39Posty: 41854 Re: Post w piątek W PRLu nie miałby tego problemu - ustawowo dniami bezmięsnymi był poniedziałek i czwartek. Wt lut 21, 2012 21:45 Anonim (konto usunięte) Re: Post w piątek Alus napisał(a):W PRLu nie miałby tego problemu - ustawowo dniami bezmięsnymi był poniedziałek i ja pamiętam inaczej. Właśnie w piątek nie było nic mięsopodobnego. Często były całkiem niezłe pierogi z kiszona kapustą. Śr lut 22, 2012 0:40 Elbrus Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07Posty: 8227 Re: Post w piątek - Jedzenie mięsa - Konflikt - Chleb... _________________The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him.(Proverbs 18:17)Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.(Weatherby Swann)Ciemny lut to skupi.(Bardzo Wielki Elektronik) Pt cze 08, 2012 22:07 djdomin Dołączył(a): Pn lip 11, 2005 11:48Posty: 821 Re: Post w piątek Jeśli chcesz załatwić to poprawnie: idź do swojego proboszcza, przedstaw jak wygląda sytuacja i poproś o dyspensę / zamianę na inną formę pokutną. _________________Dominik Jan Domin Pn cze 11, 2012 18:45 Anonim (konto usunięte) Re: Post w piątek djdomin napisał(a):Jeśli chcesz załatwić to poprawnie: idź do swojego proboszcza, przedstaw jak wygląda sytuacja i poproś o dyspensę / zamianę na inną formę nie prościej zrobić naleśniki, a obiad podgrzać w sobotę na śniadanie?Na prawdę w tym sparagrafowanym chrześcijaństwie niektórzy robią problem z niczego. Wt cze 12, 2012 8:47 Johnny99 Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42Posty: 16048 Re: Post w piątek Cytuj:Na prawdę w tym sparagrafowanym chrześcijaństwieW czym? _________________I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8) Wt cze 12, 2012 9:04 Rojza Genendel Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46Posty: 2030 Re: Post w piątek W wyższości Prawa nad Duchem _________________Jestem panteistką."Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."(Carl Sagan) Wt cze 12, 2012 11:32 noOne Dołączył(a): Pn lip 04, 2011 11:29Posty: 1541 Re: Post w piątek oczywiście że jest to grzech,wiele osób pości w piątki o chlebie i wodzie.. niektórzy w środy i piątki,taki post to olbrzymi dar, który możesz ofiarować Matce Bożej, dzięki temu ratujesz dusze od potępienia.. _________________Króluj nam Chryste ! Cz cze 14, 2012 11:31 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Strona 1 z 1 [ Posty: 14 ]
Reklama Reklama Więcej informacji z Kościoła Wyjątkowe miejsce w Jerozolimie poświęcone rodzicom Maryi Młodzi w Kalwarii Pacławskiej Abp Szewczuk: to o wiele więcej niż wojna, to ludobójstwo O’Connell: Konklawe, które wybierze następcę Bergoglia, będzie bezprecedensowo międzynarodowe Katedra w Pekinie ponownie otwarta Apelować do ludzkich sumień, a nie domagać się zaostrzenia kar Pojednanie jest symbolem Kościoła Papież w Maskwacis: Pokornie proszę o przebaczenie Ks. Thivierge: pojednanie to zadanie dla całej Kanady, nie tylko Kościoła Duszpasterz tubylców w Edmonton: były silne napięcia, Papież niesie pokój Kanada: dziś Papież wśród tubylców, obecność ważniejsza niż słowa Biskup Zaporoża: przyzwyczajenie do wojny przyniesie głód Reklama Archiwum informacjiCzy jedzenie rosołu w piątek to grzech? Czy brak postu w piątek to grzech? Czy osoby po 70 roku życia obowiązuje post? Czy w chorobie obowiązuje post? Czy podczas choroby obowiązuje post? Czy można jeść pasztet w piątek? Od którego roku życia nie obowiązuje post? Czy po zjedzeniu mięsa w piątek można iść do komunii?
Problem zakupów niedzielnych dlatego jest tak bardzo skomplikowany, bo zastanawiamy się tutaj nad rodzajem czynów, które nie są wewnętrznie złe, ale mogą być złe lub dobre w zależności od sytuacji. Już tłumaczę, o co chodzi. Istnieją w naszej wierze moralnej czyny, które uznajemy za wewnętrznie złe i nigdy, w żadnych okolicznościach nie moglibyśmy powiedzieć, że są dobre – np. zdrada małżeńska. Jeśli ktoś sypia z kimś, kto nie jest jej mężem albo jego żoną – źle robi i tyle. Mogą sobie tam na świecie różne bajki opowiadać, ale my, chrześcijanie, wiemy – bezdyskusyjnie źle jest cudzołożyć. Z zakupami niedzielnymi jest inaczej – może być tak, że pojechanie na zakupy w niedzielę nie tylko nie jest czymś złym, ale jest wręcz aktem miłości. Kiedy bowiem zauważę w niedzielę, że starsza sąsiadka ma w lodówce tylko światło – całkiem do rzeczy będzie pojechać i zrobić jej zakupy. Będzie to nie tylko dozwolone, ale i dobre. Problem z czynami, które nie są wewnętrznie złe, a jednak okresowo powstrzymujemy się od ich wykonywania, polega na dookreśleniu, kiedy przekroczenie takiej wstrzemięźliwości jest grzechem, a kiedy wręcz dobrym uczynkiem. Podobny problem mamy przykładowo z niejedzeniem mięsa w piątek – zasada jest analogiczna. Chciałbym tu od razu zaznaczyć i podkreślić dychotomię, przed którą stajemy – coś jest złe albo dobre. Nie ma trzeciej opcji. W moralności nie istnieje „neutralność”. Możemy postępować dobrze albo źle – nigdy neutralnie. Jakie zagrożenia mogą się pojawić w związku z taką sytuacją? Pierwsze polega na tym, że ktoś zasady moralne i zakazy dotyczące czynów, które nie są wewnętrznie złe, zacznie traktować tak, jakby nie były one zrelatywizowane w stosunku do okoliczności. Krótko mówiąc, ktoś złamanie postu w piątek czy kupienie chleba w niedzielę będzie traktował jak cudzołóstwo. Stąd biorą się pytania: Byłem chory, nie miałem nic do jedzenia w lodówce poza kiełbasą i zjadłem ją – czy to grzech ciężki? Poszedłem w niedzielę do sklepu, bo miałem gości zupełnie niespodziewanych i zupełnie niespodziewanie głodnych – czy to grzech ciężki? fot. / Gwenael Piaser Ale może być tak – i tutaj mamy drugie zagrożenie – że ktoś nie tyle oskarża się z powodu takich „wykroczeń”, co raczej zasadami moralnymi związanymi z czynami, które nie są wewnętrznie złe, tłumaczy swoje lenistwo w miłości. Obiecałem choremu sąsiadowi, że wysprzątam mu mieszkanie przed świętami, ale mam na to czas tylko w niedzielę. A że ja w niedzielę nie pracuję – chory i starszy sąsiad spędzi święta w bałaganie i brudzie. Takie omijanie przykazania miłości przy pomocy zasad moralnych związanych z czynami, które nie są wewnętrznie złe, gromił Pan Jezus, kiedy mówił, że faryzeusze i uczeni w Piśmie przecedzają komara, kubki myją, w szabat uzdrawiać nie pozwalają, a tak naprawdę wszystkie te ich zasady to jedna wielka mistyfikacja. Gdy ktoś myli zasady moralne związane z czynami wewnętrznie złymi z zasadami zakazującymi czynów, które nie są wewnętrznie złe, i te drugie zacznie traktować jak te pierwsze – zwykle utrudnia mu to w sposób istotny wypełnianie przykazania miłości bliźniego. To jest pierwszy znak, że coś nam się w rachunku sumienia pomieszało. Trzecia groźba, również bardzo realna, pojawia się wówczas, gdy zasady związane z czynami, które nie są wewnętrznie złe, ale od których w pewnych okresach należy się powstrzymywać, zupełnie zaczniemy lekceważyć. Będziemy sobie przykładowo mówić, że lubimy zakupy – i całą niedzielę spędzać w galerii handlowej. Z kolei jeśli nie lubimy mięsa, to w piątek zjemy kiełbasę, bo to dla nas żaden post nie jeść schabowego. Przed przesadną relatywizacją zasad moralnych związanych z czynami, które nie są wewnętrznie złe, Pan Jezus również przestrzega, kiedy mówi, że nie przyszedł znieść Prawa, ale je wypełnić, i że nawet jedna jota się nie zmieni, aż się wszystko stanie, i jeszcze, że ma szczęście ten, kto prawo wypełnia i uczy wypełniać. Argument ze świadectwa Mam tutaj na myśli argument ze świadectwa. Powstrzymuję się od robienia czegoś nie dlatego, że jest to złe samo w sobie, ale dlatego, że chcę coś ważnego podkreślić, pokazać, przypomnieć sobie i innym istotne prawdy na płaszczyźnie nie tylko wewnętrznej, ale również uczynkowej i zewnętrznej. Nie chodzę w niedzielę na zakupy i mocno tego pilnuję, bo chcę jasno zaświadczyć, że człowiek nie jest tylko konsumentem dóbr ziemskich, ale i kimś, kto przynajmniej raz w tygodniu powinien poświęcić cały swój czas Panu Bogu, miłości bliźniego i własnej duszy. Myślę, że w obecnych czasach takie radykalne świadectwo jest czymś istotnym. Miałem kiedyś koleżankę, która – jak mi się początkowo wydawało – miała fioła na punkcie świętowania niedzieli. Nie tylko, że końmi bym jej do sklepu w niedzielę nie zaciągnął, ale nawet poniedziałkowy test z biologii (na który nie umiała nic tak samo jak i ja – a proszę mi wierzyć, to było wielkie nic) nie był w stanie zmusić jej do nauki. Bo była niedziela. Pierwszy raz widziałem wówczas cnotę świętowania dnia świętego o takiej sile działania jak moja długo i pieczołowicie pielęgnowana wada lenistwa. Moja zacna koleżanka nawet strojem przypominała w niedzielę, że jest święty dzień. Śmiałem się z niej, że gdybym się kiedyś ocknął i nie wiedział, jaki mamy dzień tygodnia, wystarczyłoby, abym zerknął, co ona robi, a czego nie robi, i jak wygląda i wiedziałbym, że to niedziela. Dużo mówi się teraz w Kościele o apostolstwie świeckich, o głoszeniu Ewangelii przez świeckich. Zwykle przychodzi nam wówczas na myśl jakaś grupa z gitarą albo małżonkowie prowadzący kursy przedmałżeńskie. I jest to świadectwo – jak najbardziej. Ale myślę, że wyraźnym i ważnym apostolatem jest także ten, który wynika z tego, że mówimy jasno – nie biegam po sklepach w niedzielę, bo to dzień szczególny i chcę to nie tylko uszanować, ale i pokazać. Nie zjadam mięsa w piątek, bo także takimi zewnętrznymi gestami chcę sobie i innym przypomnieć, że coś ważnego w piątek się stało. To zasady, z pomocą których przyznajemy się przed światem do Pana Jezusa, pokazujemy światu, ale również samym sobie, co jest ważne. I drugorzędne znaczenie ma tutaj kwestia, czy ja lubię zakupy, czy ich nie lubię. Czy lubię mięso, czy nie. Ważne jest to, że mam możliwość dania sobie i innym świadectwa, zewnętrznego i widocznego, wzmocnionego przez fakt, że jest to świadectwo nie tylko moje, ale dużej grupy ludzi – Kościoła. To jest sposób przyznawania się do Pana Jezusa – tym bardziej skuteczny im z jednej strony staranniejszy, a z drugiej – wtórny wobec przykazania miłości Boga i bliźniego, nie zaś wobec mojego lenistwa, czy też duchowego widzimisię, czy też tak wielkiego „uwewnętrznienia” wiary, że na zewnątrz się ona nie przejawia w niczym. Nie chodzi tylko o zakupy niedzielne. Kiedy parze mieszkającej ze sobą przed ślubem mówi się, iż problemem moralnym takiej sytuacji nie jest tylko kwestia seksu, ale i zgorszenia publicznego, czyli antyświadectwa wiary moralnej i życia chrześcijańskiego, zwykle ludzie patrzą na księdza jak na panią Dulską, a słowa „zgorszenie publiczne” ledwie rozumieją. A to czynami i zachowaniem – w takich właśnie sprawach jak zakupy niedzielne, brak postu, mieszkanie przed ślubem (choć to oczywiście jest inna kategoria problemu) – sprawiamy, że nasz świat zewnętrzny, społeczny staje się arcypogański. Problemem jest nie tylko zdejmowanie krzyży z miejsc publicznych, ale i zaniechanie praktyk zewnętrznych naszej wiary, brak świadectwa w prostych rzeczach. Zdjęcie krzyża ze ściany w szkole czy niedzielny shopping to bardzo podobne w istocie działania. Oburzając się na jedne, których my akurat nie robimy, nie zauważamy drugich, które robimy. Rodzi się oczywiste pytanie o to, czy Pan Jezus przyzna się do nas przed swoim Ojcem, skoro my nie przyznajemy się do Niego w naszych gestach i zachowaniach przed ludźmi. Pomiędzy lodami a zakupami Pytanie jest proste i zostało postawione kilkakrotnie. Czy istnieje różnica pomiędzy pójściem w niedzielę na lody albo „wdepnięciem” do cukierni a zakupami niedzielnymi w pełnym wymiarze? Postaram się później z tym pytaniem zmierzyć, ale proszę, aby najpierw jego autorzy postawili sobie na własny użytek inne pytanie. Taki eksperyment myślowy. Czy rzeczywiście jesteście przekonani, że różnicy pomiędzy wizytą w niedzielę w cukierni a wizytą w niedzielę w centrum handlowym nie ma (tak z ręką na sercu)? Czy też może tak naprawdę „czujecie” tę różnicę, ale nie potraficie jej wydobyć, dookreślić i nazwać. Namawiam do postawienia sobie tego pytania, bo ja doskonale znam z własnego doświadczenia taki stan duszy, kiedy człowiek „odbiera” jakąś prawdę, ale nie potrafi jej racjonalnie wydobyć i dookreślić, a na dodatek prawda ta jest jednocześnie dlań dosyć niewygodna. Można wtedy postąpić na dwa sposoby. Pierwszy polega na pewnej ostrożności. Sytuacja jest następująca: sumienie coś mi „podszeptuje” (to jedynie jakaś intuicja), ale nie jestem w stanie tego postępowania do końca racjonalnie wytłumaczyć. Widzę natomiast, że właśnie takie postępowanie zgadza się z pewną tradycją praktyki wiary, czyli praktyki moralnej Kościoła. Zachowuję więc to postępowanie aż do momentu, kiedy nie znajdę wyraźnego argumentu, że to jest postępowanie złe i należy je odrzucić. Tego typu ostrożność zachowuję zwłaszcza w takich sytuacjach, gdy wygodniej byłoby mi ten model postępowania, o którym rozmyślam, odrzucić, niż zachować. Jak to się ma do kwestii zakupów niedzielnych? Rzeczywiście czuję, że kiedy pójdę z rodziną na lody (czy do zoo) „po kościele”, to nie ma w tym nic złego, ale jeżeli pojechałbym kupować panele podłogowe, flizy i kafelki oraz zrobił rundkę po galeriach handlowych – to już nie byłoby w porządku. Niby nie potrafię wyjaśnić do końca tej różnicy, ale mam moralną świadomość, że „coś jest na rzeczy”. Wiem również, że sytuacja byłaby dla mnie bardziej komfortowa, gdybym nie musiał się zastanawiać i pilnować w kwestii chodzenia na zakupy w niedzielę, tylko po prostu robił to bez stawiania sobie barier. Ów fakt „zwiększenia komfortu własnego” przez zanegowanie jakiejś praktyki powinien mi nakazać ostrożność właśnie w jej zanegowaniu. Jest też drugi sposób postępowania, który przyjmujemy w takich sytuacjach – sposób nieostrożny. Jakaś praktyka wiary jest dla mnie po prostu niewygodna, stosowanie jej wymaga pewnego wysiłku i „dziwaczenia”. Poza tym, ja jej w zasadzie nie stosuję „niewolniczo” już od dawna. „Niewolniczo” w tym przypadku oznacza świadomie, dobrowolnie, konsekwentnie i z podjęciem koniecznego wysiłku. Co oznacza, że jeśli sklep jest zamknięty albo mi się nie chce, to w niedzielę nie idę na zakupy. Szczerze mówiąc, nie tylko nie stosuję tej zasady postępowania, ale nawet sumienie mi tego już specjalnie nie wyrzuca. I dobrze mi z tym. Gdyby nie to, że ktoś tam się czepił, nie byłoby problemu. Ten tyran-moralista i do tego skrupulant chce mnie wpędzić w nerwicę, otchłanie przedsoborowej moralności zamkniętej, w starotestamentalną moralność prawa, a nie moralność miłości i Kazania na górze, w której przecież bez wątpienia trwam i wzrastam w zawrotnym tempie. Oczywiście nie mogę przyznać się do tego, że mi się po prostu nie chce walczyć o wprowadzenie tej zasady w życie (czy jej reaktywowanie) z dokładnie tak samo ważnego powodu, jak nie chce mi się wynieść śmieci albo wyjść z psem w jesienny deszczowy ranek przed pracą. Muszę więc coś z tym zrobić. Po pierwsze, zadaję sobie pytanie, czy pochodzi ona wprost ze słów Pana Jezusa. Na szczęście nie. Drugie pytanie – czy została uroczyście ogłoszona jako obowiązująca przez Stolicę Piotrową. Na szczęście nie. Więc jeszcze jedno pytanie – czy potrafię ją racjonalnie uzasadnić. Uff, jak dobrze, że nie. Czy praktyka ta podlegała zmianom na przestrzeni wieków? Tak – co za ulga. Teraz mogę już w pełni spokojnie stwierdzić, że jest to ludzkie widzimisię, ludzki zwyczaj i mieszczańskie przyzwyczajenia, i z sercem wiary nie ma nic wspólnego. W zasadzie jest to zatem jedynie barokowo-trydencka przybudówka do pełnej świeżego powietrza moralności związanej z duchowością otwartą. Ale dla spokoju sumienia zapytam jeszcze kogoś (dajmy na to księdza), czy potrafi mnie przekonać. Całe szczęście, nie potrafił. W takim razie nie zamierzam wracać do sprawy aż do czasu, gdy ktoś mi nie dowiedzie, że to jest dobre. Jedni w ten sposób myślą o zakupach niedzielnych, inni o celibacie. Jeszcze inni o poście piątkowym czy mieszkaniu przed ślubem. Cała ta gigantyczna konstrukcja ma usprawiedliwić zwykłe, najzwyklejsze „nie chce mi się”, „uwiera mnie”, „nie jest to komfortowe”, „wymaga wysiłku i dziwaczenia”. Ale do tego nie wolno się przyznać – nawet przed sobą. Przed tym drugim, nieostrożnym podejściem do intuicji sumienia serdecznie przestrzegam. Bardzo szybko nabiera się wprawy w takim postępowaniu i coraz więcej zasad daje się tak unieszkodliwić. Wróćmy teraz do postawionego pytania. Moim zdaniem, istnieją przynajmniej dwie różnice pomiędzy przysłowiowym kupowaniem lodów w niedzielę a niedzielnym shoppingiem. Po pierwsze, kupienie lodów nie jest czymś, co potrafi odebrać dniu świętemu jego poświęcony Panu Bogu charakter i atmosferę wyjątkowości. A shopping jest. Po drugie – i tu wracam z uporem maniaka do argumentu „ze świadectwa” – świat nie potrzebuje od chrześcijan świadectwa: „Jedzenie lodów oddala od Pana Boga”. Świat potrzebuje świadectwa: „Ta cała konsumpcyjna tandeta utrudnia dojście do Pana Boga. I to jest szczególnie problem współczesnego świata”. Metafora galerii handlowej jako współczesnej świątyni wydaje mi się nie być od rzeczy. A metafora zoo czy lodziarni jako współczesnej świątyni? Ta wydaje się raczej bez sensu. Ale to oczywiście tylko metafory. Tekst jest fragmentem książki o. Janusza Pydy, którą niebawem wyda Fundacja „Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii”. Tytuł i skróty pochodzą od redakcji fot. / remuz (Jack The Ripper) 19 grudnia 2014, 10:56 Urodzony w 1980 roku, absolwent filozofii UJ i teologii PAT. Duszpasterz krakowskiej "Beczki".
Jeśli pytasz mnie, nie ma nic smaczniejszego niż ładny, soczysty stek. Ale w niektórych religiach za takie stwierdzenie zostałbym uznany za grzesznika. Oto dlaczego Dlaczego w niektórych religiach jedzenie mięsa jest uważane za grzech? 10 najw .