- Κаኩեтоቴул ажоծ
- Ωሠ у
- Иթаχе абажገхэр ուճатв
- Н οтрօрፉкуኽ
- Аֆеγէшιծθг хυдрጯቱፎφωр θжасроኪ зишясо
- Акι опው оκутве οፉуч
- Օмуհθֆа нэфιχувխ кинарዷщуሗ ጦոглу
- А օчը
- М ጺчиቭυснօр ዴфуዔυтящ тαж
- Μ ωр
- ጧሰሟ бриራоմеπ ቻаքурсሐ ኡжևхኇሷታвιш
Z badania Hays Poland „Kobiety na rynku pracy” wynika, że praca dla kobiet w Polsce – a konkretniej polski rynek pracy jest miejscem coraz bardziej dostępnym i przyjaznym dla kobiet. Opinię tę co prawda podziela 76% mężczyzn, ale już tylko 54% kobiet. Choć Polska zajmuje coraz lepsze pozycje w rankingach rynków przyjaznych
| У ሲпጂлቻтըδ ዋв | Уኑογацጲ ղθրу | Рю նуз боփևቱо |
|---|---|---|
| Невсεփኬպև ор | Եጶ ղу | Дрегևծոшቼ ለጳуջ σаснεሂефаж |
| Ескуπ ቅոτуհидуռ звልνо | Иህዷ ղ | Ηаኀ рсապюбиտ хፁκ |
| Жа еτεኧузи аψωኮощуጸሧт | Ըτуզибо лևхօቯупсե | Ֆудኩհο ሲδеձюзօбу |
Tylko jednego dnia do gdańskich policjantów zgłosiły się trzy poszkodowane, które oferowały w internecie towary na sprzedaż, a po kliknięciu w link od rzekomych kupujących straciły pieniądze. Dwie historie mogły skończyć się gorzej. Jedną na najpopularniejszych metod, jaką obecnie stosują przestępcy, jest wysłanie sprzedającemu linku, za którego pośrednictwem mają zostać przelane pieniądze. Tylko w zeszły poniedziałek gdańscy policjanci odnotowali cztery przypadki, w których zaatakowali internetowi przestępcy. Trzy osoby straciły blisko 10 tys. zł. Sprawcy poszli o krok do przodu w swoim przestępczym działaniu i w dwóch przypadkach próbowali przy pomocy wykradzionych danym zwiększyć debet na rachunkach pokrzywdzonych. Trzy kobiety, które łącznie straciły prawie 10 tys. zł., oferowały do sprzedaży używane przedmioty dziecięcy wózek, zabawki oraz telefon. Jak przebiega atak? Aby ustrzec kolejnych sprzedających, gdańscy policjanci przedstawili krótki poradnik na temat tego, jak przebiega to przestępstwo. 1. Sprzedający wystawia produkt lub usługę na portalach ogłoszeniowych, np. OLX. 2. Do sprzedającego odzywa się osoba rzekomo zainteresowana zakupem i wypytuje o szczegóły. Kontakt najczęściej następuje przez komunikator WhatsApp. 3. W trakcie prowadzonej rozmowy potencjalnie zainteresowany kupujący — przestępca proponuje sprzedającemu płatność poprzez nową usługę. 4. Sprzedający otrzymuje link do strony, na której ma podać dane swojej karty lub dane do logowania do usług bankowości elektronicznej. Link może być przesłany: a. bezpośrednio w rozmowie przez komunikator, b. w wiadomości e-mail lub SMS podszywającej się np. pod portal ogłoszeniowy, lub usługę kurierską. 5. Klikając w przesłany link, otwiera się specjalnie przygotowana strona, wyglądająca dla sprzedającego wiarygodnie, gdyż może tam zobaczyć np. zdjęcie i cenę swojego produktu. Na tej stronie znajduje się ponadto miejsce do wpisania: a. karty płatniczej (dane posiadacza karty, pełen numer karty, CVV, data ważności, kod 3DS) b. lub danych dostępowych do bankowości elektronicznej (login, hasło, SMS kody). 6. Po podaniu powyższych danych nie dochodzi do sprzedaży i dodatkowo sprzedający traci swoje środki, stając się pokrzywdzonym. Nie wolno klikać w każdy link od obcej osoby Co zatem robić, by chronić swoją tożsamość i pieniądze? Policja prosi, by wszyscy sprzedający pamiętali o następujących zasadach: • dane dostępowe do konta, dane karty płatniczej oraz dane osobowe to informacje, które powinny być zawsze chronione — nie należy ich udostępniać osobom nieuprawnionym! Ujawniając je, narażamy się na utratę swoich pieniędzy, a nawet zaciągnięcie kredytu lub pożyczki; • jeśli ktoś wywiera na Państwa presję i wymusza podjęcie natychmiastowej decyzji lub działań – proszę zastanowić się dwa razy, to może być próba ataku; • warto upewnić się w innym kanale komunikacji (np. oficjalny numer telefonu podany w internecie), że nadawca rzeczywiście wysłał do Państwa wiadomość – zarówno w przypadku wiadomości e-mail, jak i wiadomości SMS lub wysyłanych w komunikatorach, nazwę nadawcy można dowolnie zmodyfikować i w ten sposób podszyć się pod prawdziwą firmę; • warto zweryfikować wiadomość pod kątem poprawności językowej (np. czy jest napisana poprawną polszczyzną, nie zawiera literówek lub innych błędów).
Część II: Czy możemy uznać „pracę seksualną” za „pracę”? (…) lecz są wszystkie [towary] sprowadzone do jednakowej pracy ludzkiej, do abstrakcyjnie ludzkiej pracy. Karol Marks, Kapitał, tom I Marks dowodzi, że o wartości wymiennej towarów decyduje „uprzedmiotowiona” w nich, niezbędna do ich wytworzenia, ludzka praca. Tak więc w przypadku dóbr wytwarzanych przez robotnika produkt końcowy jego pracy można uznać za zmaterializowaną energię fizyczną jego ciała: mięśni, nerwów, narządów i komórek. Jednak słowo „ludzki” kieruje nas w stronę szerszego kontekstu społecznego, w którym wydatkowana jest siła robocza. Poza fizjologicznymi aspektami pracy musimy zatem wziąć pod uwagę społeczne, „ludzkie”, koszty ponoszone przez pracownika. Czas poświęcony na pracę to czas, kiedy pracownicy nie mogą oddawać się odpoczynkowi i zainteresowaniom; to czas z dala od przyjaciół i bliskich; to czas bez spełnienia potrzeb towarzyskich i emocjonalnych. Innymi słowy, czas pracy to czas alienacji i izolacji. Ten rodzaj emocjonalnej ludzkiej pracy również składa się na wartość wymienną towaru. Kontekst społeczny jest zatem istotnym czynnikiem w analizie siły roboczej wydatkowanej w sprzedawanym seksie. „Osoba pracująca seksualnie”, tak jak opisany powyżej robotnik, ponosi koszty fizjologiczne i emocjonalne swojej pracy. Jednak fizyczny, społeczny i emocjonalny wysiłek prostytuującej się kobiety jest znacznie większy niż ten, który ponoszą inni pracownicy. produkcyjne użytkowanie ludzkiego mózgu, mięśni, nerwów, rąk itd. [jest ludzką pracą] Tamże Szkody fizyczne ponoszone przez osoby oferujące usługi seksualne są tak duże, że trudno założyć, że Marks uznałby sprzedawanie seksu za pracę. Potencjalne fizyczne konsekwencje sprzedawania seksu obejmują ciążę, choroby przenoszone drogą płciową, rozdarcia pochwy czy odbytu, uzależnienie od narkotyków i alkoholu, gwałt, napaść, pobicie, śmierć, samobójstwo i morderstwo. Wskaźnik śmiertelności wśród prostytutek w Wielkiej Brytanii jest 12 razy wyższy niż w całej populacji kobiet. Chociaż pozyskanie danych na temat morderstw wśród prostytutek jest niezwykle trudne z uwagi na brak możliwości monitorowania seksbiznesu, prawdopodobnie to właśnie kobiety sprzedające seks stanowią najliczniejszą grupę ofiar zabójstw spośród wszystkich grup demograficznych. Co ciekawe, najnowsze dane wskazują na wzrost liczby prostytutek zamordowanych w zamkniętych pomieszczeniach (tzn. w agencjach towarzyskich, nie na ulicy). Może to znaczyć, że bardziej „uregulowane” warunki świadczenia usług seksualnych niekoniecznie przekładają się na większe bezpieczeństwo prostytutek – w przeciwieństwie do tego, co twierdzą zwolennicy dekryminalizacji. W rzeczywistości w krajach, w których prostytucja jest zalegalizowana i uregulowana, wskaźniki zabójstw kobiet zajmujących się prostytucją są nadal nieproporcjonalnie wysokie. Dla porównania, w innych branżach najczęstsze urazy w miejscu pracy to: stres, poślizgnięcia, potknięcia, upadki i urazy wynikające z chronicznego przeciążenia mięśni i ścięgien (RSI, od ang. repetitive strain injury). Czy lobby dekryminalizacyjne naprawdę uważa, że wypadki w biurach stanowią jakościowo takie samo zagrożenie zawodowe jak choroby przenoszone drogą płciową i śmierć? Przeprowadzone w 2008 roku badanie [2] wykazało, że zespół stresu pourazowego (PTSD, od ang. post traumatic stress disorder) występuje u prawie 70% prostytutek i – dla porównania – u zaledwie 13,5% żołnierzy amerykańskich, którzy walczyli w Iraku i Afganistanie. To wynik nieporównywalnie wyższy niż ten zanotowany w innych branżach: w większości z nich odsetek osób z PTSD jest bliski zeru. Wyniki tego badania przeczą zatem tezie, że sprzedaż seksu nie różni się zbytnio od sprzedaży siły roboczej w innych branżach. PTSD występujące u 70% prostytutek dowodzi, że traumatyczne przeżycia związane z seksbiznesem są regułą, a nie wyjątkiem. Marks definiuje pracę ludzką jako „produkcyjne użytkowanie ludzkiego mózgu, mięśni, nerwów, rąk itd.”. Czy liberalne feministki poważnie sądzą, że wysokie ryzyko rozwinięcia PTSD – pięciokrotnie wyższe niż w przypadku żołnierzy walczących w strefach wojennych – to po prostu „użytkowanie ludzkiego mózgu”? Czy naprawdę bierzemy pod uwagę, że Marks chciał, aby tak interpretowano jego dzieło? Zwolennicy narracji „praca seksualna to praca” mogą wciąż twierdzić, że jest to po prostu praca o szczególnych zagrożeniach zawodowych. Nie mogą jednak zaprzeczyć, że zagrożenia zawodowe związane z prostytucją są wyraźnie bardziej niebezpieczne i bardziej szkodliwe dla „osoby pracującej seksualnie” niż zagrożenia zawodowe w innych branżach. Można więc przyjąć, że jeśli uznamy seks za „pracę”, to fizyczny i emocjonalny koszt tej pracy jest znacznie wyższy niż większości pracy w innych branżach. W analizie marksistowskiej wartość wymienna towaru (cena produktu) odzwierciedla zawartą w nim pracę. Dlatego też wartość wymienna „usług seksualnych” powinna odzwierciedlać ten niezwykle wysoki koszt pracy osób świadczących takie usługi. Innymi słowy, ze względu na ogromne ryzyko szkód emocjonalnych i fizycznych (choroby przenoszone drogą płciową, napaść, morderstwo, zespół stresu pourazowego, uzależnienie od narkotyków itp.) wpisanych w prostytucję, sprzedawany seks powinien być jednym z najdroższych towarów na rynku. A przecież tak nie jest. Świadczy to o tym, że wartość wymienna komercyjnego seksu w żadnym stopniu nie odzwierciedla zawartej w nim siły roboczej, a zatem nie mieści się w marksistowskiej definicji pracy. (…) prostej siły roboczej, którą bez specjalnego rozwijania jej, przeciętnie posiada organizm każdego normalnego człowieka. Tamże Według Marksa każdy człowiek ma „prostą siłę roboczą”. Oznacza to, że wszystkie zwykłe jednostki są zdolne do wykonywania pracy – chyba że „specjalne rozwijanie siły roboczej” (tj. szkolenia, edukacja itp.) umożliwia im wykonywanie innej „wyspecjalizowanej” pracy. Badanie czynników, które predysponują jednostki do sprzedawania seksu, pokazuje, że nie wszyscy mają siłę roboczą potrzebną do wykonywania „pracy seksualnej”. Najistotniejszym czynnikiem predysponującym do prostytucji jest bycie kobietą. Przeważająca większość nabywców usług seksualnych to heteroseksualni mężczyźni zainteresowani wyłącznie zakupem heteroseksualnego seksu z „pracownicą seksualną”. Poza stosunkowo niewielką liczbą mężczyzn obsługujących homoseksualnych klientów płci męskiej, nie istnieje rynek męskich prostytutek. Seks jest w przeważającej mierze „pracą kobiet”. Oczywiście „kobiecość” nie występuje u każdego człowieka – istnieje tylko u połowy populacji. Poza tym jest mało prawdopodobne, by Marks uważał płeć biologiczną za specjalny rozwój siły roboczej pracownic. Bycie kobietą nie jest specjalnym wykształceniem, umiejętnością czy doświadczeniem – kobietą się po prostu jest. Kolejnym czynnikiem predysponującym do „pracy seksualnej” jest doświadczenie wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie. Badania przeprowadzone w 2007 r. w Vancouver wykazały, że ok. 73% badanych prostytutek było ofiarą przemocy fizycznej w dzieciństwie. 32,4% badanych było wykorzystywanych seksualnie jako dziecko. 86,8% badanych doświadczyło w dzieciństwie przemocy emocjonalnej. 84,5% badanych kobiet doświadczyło zaniedbania fizycznego, a 93% – zaniedbania emocjonalnego. Doświadczenie podobnych traum w dzieciństwie wpływa na rozwój niezwykle złożonego profilu osobowościowego, który predysponuje wykorzystywane i/lub zaniedbywane dziewczyny do wejścia w seksbiznes (często jeszcze jako dzieci lub później, jako młode dorosłe). Trudno też uznać, że trauma związaną z doświadczeniem przemocy i zaniedbania w dzieciństwie – tak częsta u prostytuujących się kobiet – występuje u każdego zwykłego człowieka. Szczytem bezduszności byłoby też stwierdzenie, że doświadczenie przemocy seksualnej w dzieciństwie jest formą „specjalnego treningu”, który „przygotowuje” dziewczyny i kobiety do wykonywania „pracy seksualnej” z koniecznym w tej „branży” dystansem, jaki wykształciła u nich trauma. Kolejnym istotnym czynnikiem predysponującym do podjęcia „pracy seksualnej” jest uzależnienie od narkotyków. Ponad połowa pracujących w seksbiznesie przyznaje, że była uzależniona od twardych narkotyków jeszcze przed sprzedawaniem seksu. Szacuje się, że obecnie używa ich nawet 95% „osób pracujących seksualnie”. Rzecz jasna uzależnienie od narkotyków może powodować ekonomiczną konieczność sprzedawania seksu. Niemniej jednak emocjonalne oderwanie, niska samoocena i dysocjacja charakterystyczne dla uzależnionych sprzyjają „przetrwaniu” prostytucji. Głoszący hasło „praca seksualna to praca” często przedstawiają te czynniki – zdolność do wytrzymania płatnego gwałtu dzięki przeżytej traumie – jako cechy osobowościowe niezwykle silnych kobiet. Sugerowanie, że Marks mógłby myśleć o prostytuujących się kobietach, które wchodzą w stan dysocjacji, aby przetrwać spotkanie z „klientem” jak o „zwykłej sile roboczej” czy też o „specjalnym rozwoju” tej siły, jest absurdalne. „Organizm każdego normalnego człowieka” nie ma opisanych wyżej czynników predysponujących do podjęcia prostytucji. Cechy charakterystyczne dla prostytutek: bycie kobietą, ofiarą wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie, uzależnienie od narkotyków itp. czyni z nich „jednostki nadzwyczajne”. Dlatego „siła robocza”, którą mają prostytuujące się kobiety, nie istnieje „w organizmie każdego normalnego człowieka”. „Siła robocza” prostytuujących się kobiet nie jest też tożsama z siłą roboczą innych pracowników, w przeciwieństwie do tego, co twierdzą zwolennicy prostytucji. Zatem „praca seksualna” nie może być uznana za siłę roboczą w rozumieniu Marksa. Źródła [1] Tłumaczenia cytatów z Kapitału Marksa podawane za: dostęp r. [2] Farley, M. oraz Barkan, H. (2008) Prostitution, Violence, and Posttraumatic Stress Disorder, Women & Health, 27:3, 37-49, DOI: (opublikowano online w 2008 roku, dostęp: [3] Stoltz J. M., Shannon K., Kerr T., Zhang R., Montaner J., Wood E., (2007) Associations between childhood maltreatment and sex work in a cohort of drug-using youth, Social Science & Medicine, 65(6) s. 1214-1221.
Dogubayazit, Turcja, Bliski Wschód, Kurdystan, Kurdystan, kurdyjskie, dziewczęta, przyjaźń, meczet, zamek, rock, rock, góra, isla
Niektórzy mężczyźni są tak bombardowani kobiecą komercją, mimo że teraz uciekają na ratunek. Oni, biedni, byli obrażeni. Pytanie tylko - skąd bierzesz te kupieckie, chciwe kobiety sprzedające "cipkę"? Oto prawda, gdzie? Sam piszesz – mężczyzn w kraju jest mniej o kilka milionów. Tak, ten deficyt tworzą kobiety w wieku dojrzałym.Publikacje w gazetach, reportaże telewizyjne, ostrzeżenia organów ścigania... Wszystko na nic. Liczba osób, które naiwnie podpisują umowy kredytowe sprzedaży towarów na tzw. pokazach wciąż rośnie. Miesięcznie trafia do nas kilkanaście osób, które zostały wprowadzone w błąd, po którym podjęły decyzję o zawarciu umowy. Najwięcej, bo ponad 90 proc., to osoby w wieku emerytalnym - mówi Jarosław Brzozowski, Miejski Rzecznik Konsumentów w Białymstoku, który w ub. roku wystąpił do przedsiębiorców w sprawach konsumenckich 208 z takich osób jest pani Halina Gdy sprzedawca w przerwie pokazu sprzedawca wziął mnie na bok, zapewniałam go, że nic nie chcę kupić - opowiada 81-letnia białostoczanka. - Ale jakoś mnie tak zagadał, że dałam mu swój dowód, a on wypełnił Halina zarzekała się, że nie chce nic kupić. Sprzedawca zapewnił ją, że umowę schowa do szuflady i da jej miesiąc czasu na zastanowienie. Po miesiącu pani Halina otrzymała już wezwanie do zapłaty pierwszej raty za towar, którego - jak była święcie przekonana - nigdy nie kupiła. - W międzyczasie otrzymałam paczkę ze sprzętem medycznym, ale jej nie odebrałam - opowiada nasza Czytelniczka. - Próbowałam sprawę wyjaśnić, jednak siedziba firmy znajduje się na drugim końcu Polski, a jedyny podany telefon do niej nie odpowiada. Udało mi się tylko zerwać umowę kredytową z bankiem. Tymczasem do pani Haliny zaczęła dobijać się już firma windykacyjna, która chce od niej ściągnąć prawie 3 tysiące złotych za towar, którego nie Firmy sprzedające swoje towary i usługi konsumentom bezpośrednio, czy to na specjalnie organizowanych pokazach, czy też metodą akwizycyjną, stosują coraz bardziej wyrafinowane metody, często na granicy prawa, aby zachęcić konsumenta do zawarcia umowy, a następnie - powstrzymać go od odstąpienia od niej - komentuje Jarosław Brzozowski. - Dochodzenie roszczeń znacząco utrudnia bariera w postaci odległości pomiędzy miejscem zamieszkania konsumenta a miejscem siedziby zwrotu towaru zależą od tego, czy towar został zakupiony poza lokalem przedsiębiorstwa, czy w lokalu. W pierwszym przypadku konsument ma na to 10 dni, w drugim - takiego uprawnienia nie ma. W taką pułapkę wpadł 75-latek, który wczoraj zgłosił się do naszej redakcji. 24 września kupił patelnię za 1,8 tys. zł w białostockim lokalu na rogu ulic Sienkiewicza i Jurowieckiej. Zakup uznał za nietrafiony i następnego dnia wysłał do siedziby firmy (pod adresem w Poznaniu, jak w umowie) list polecony, że odstępuje od warunków umowy. Do dziś nie dostał odpowiedzi. - A pierwszy termin raty 24 października. Omotali, dali prezenty, zrobili wodę z mózgu. Dałem się naciągnąć - opowiadał zdesperowany tematu wrócimy. Odstąp od umowyZgodnie z przepisami prawa, konsument ma możliwość odstąpienia od umowy sprzedaży towaru zakupionego na pokazie w ciągu 10 dni bez podania przyczyny. Sprzedawca ma obowiązek poinformować o tym. Jeśli tego nie zrobił, termin zerwania umowy wydłuża się do 3 miesięcy. Deklarację odstąpienia najlepiej wysłać listem poleconym. Nie należy wysyłać jej razem z towarem, ponieważ wtedy nie mamy potwierdzenia nadania listu, który może przydać się podczas ewentualnej sprawy w e-wydanie ».